Zdrowolubek


Zdrowolubek zapukał do moich drzwi, czyli jak wyobraźnia spłatała mi figla tuż przed podjęciem decyzji o temacie filmu dyplomowego.

Jak większość przyszłych dyplomowanych reżyserów chciałem nakręcić ambitny, silnie oddziałujący film o trudnych sprawach tego świata. Chcąc w ciszy zastanowić się nad tematem godnym mojego najważniejszego studenckiego filmu, położyłem się po południu na kanapie… Wtem usłyszałem pukanie do drzwi. Jakież było moje zdziwienie, gdy po otwarciu zobaczyłem żółtą kudłatą postać, której mordka przypominała pysk ni to krowy, ni to smoka, a z głowy zamiast uszu wyrastały kwiatki. Obok niecodziennego gościa stała kolorowa hulajnoga. Pomyślałem, że to jakiś dzieciak z sąsiedztwa przebrał się, żeby mi zrobić psikusa. Otworzyłem drzwi i sięgnąłem do kieszeni po cukierki, które mam zawsze przygotowane na taką okazję. Tym razem jednak zamiast głośnych przejawów radości usłyszałem ciche: „Wolałbym owocek”. Jak się okazało, do mojego skromnego krakowskiego mieszkania zawitał ni mniej, ni więcej, tylko sam władca Planety Warzyw i Owoców − Zdrowolubek. Zawarliśmy z nim umowę: ja miałem uwierzyć, że Zdrowolubek naprawdę istnieje, i nauczyć go tańczyć, a on miał mi opowiedzieć historię, której na Ziemi nikt jeszcze nigdy nie słyszał. Tak właśnie powstał pomysł na mój film dyplomowy „Zdrowolubek Junior XIII”.

Teraz, obok tańca, moim oczkiem w głowie jest właśnie Zdrowolubek, który wciąż zadziwia otoczenie swoimi szalonymi pomysłami. Po kilku wspólnych przygodach stał się moim, wprawdzie dużo młodszym, ale prawdziwym przyjacielem. To z nim od września będziemy prowadzić kanał „Klub Pana Gąsioru” na YouTubie. Towarzyszyć nam będzie Żaba John Danuśka, mistrz kierownicy, zwycięzca rodeo dla pokracznych aut.

Zanim pojawimy się na wizji, warto, żeby najmłodsi z Was przeczytali pierwszą część książeczki „Zdrowolubek i niesforne pluszaWki” (dostępną na Allegro). Maskotki, które w czasie wakacji zwykle nudzą się w pustej szkole, tym razem wyjechały na niezwykły obóz, a zawiózła ich tam… No właśnie, sama John Danuśka.

Oto fragment tej historii.

Pan Czytek stanął na środku placu i rozejrzał się dookoła. Szukał wzrokiem wspaniałego pojazdu. Zamiast luksusowego autokaru, zza zakrętu, kolebiąc się, wyjechał stary, zardzewiały autobus. Wyglądał tak, jakby każdą stroną karoserii zderzył się kiedyś ze stadem słoni. Większość szyb była powybijana, a porozrywane uszczelki fruwały w powietrzu. Przedni zderzak tarł o ziemię, złowrogo przy tym łomocąc. Za kierownicą siedziała pękata zielona żaba w kapeluszu. Pan Czytek stał tyłem do nadjeżdżającego pojazdu i nie widział, że stoi na jego drodze. - Uwaga! – krzyknął Miś Rezolutek. Pan Czytek natychmiast się odwrócił. Widok pędzącego złomu na czterech kołach tak go zaskoczył, że na chwilę znieruchomiał. Żaba za kierownicą chyba go nie widziała. Wcisnęła mocniej pedał gazu. Silnik zaryczał jak zraniony zwierz. Wydawało się, że nic nie zdoła zapobiec kolizji. - Z drogi, śledzie, bo żaba jedzie! – zaskrzeczał zielony kierowca.